O krzyżu przed pałacem prezydenckim napisano już wiele.
Nie mam zamiaru powracać do jego genezy , okoliczności ustawienia , symboliki , a szczególnie trwajacego konfliktu.
Wystarczy , że był punktem , wokół którego gromadzili się Polacy wstrząśnięci ogromem nieszczęścia , szukajacy swej wspólnoty.
Razem z żoną słuchaliśmy bezpośrednich transmisji z tego miejsca i rozmów p. Pospieszlaskiego z ludźmi.
Szczególnie moją żonę nie mozna było odciągnąć od ekranu ; powtarzała tylko , że to co widzi , to historia rozgrywająca sie na jej oczach.
Ze wszystkich wypowiedzi najbardziej wbiła mi się w pamięć jedna:
Jeżeli tak potrakotowano najwyższego dostojnika w państwie , to co by zrobili ze mną ...
Pamiętam , że osłupiałem i rozmyślam o tych słowach do dzisiaj.
Nie odbieram tym , którzy zgromadzili się przed pałacem prezydenta szczerych uczuć wzruszenia , współczucia , żalu , czasami wstydu ...
Ale to tak już jest , że w obliczu nieszczęścia często wyobrażamy sobie co by było , gdyby to nas spotkało ....
No i co nam wychodzi ?
Jeżeli Prezydent Najjaśnieszej Rzeczypospolitej leżał w błocie , to mnie , Polaka-szaraka by to w błoto wdeptano !
No to nasuwaja się zaraz pytania :
Dlaczego to państwo nie potrafiło ochronić życia swojego prezydenta , a dziś chce zabrać ten krzyż , symbol , punkt odniesienia w żałobie , nie dając w zamian nic ?
Czy gdybym zagranicą znalazł się w kłopocie to państwo stanęło by w mojej obronie , czy poświeciło na ołtarzu przyjaźni między państwami ?
Czy to państwo jest w stanie mnie obronić w razie niebezpieczeństwa ?
Czy uchroni przed powodzią ?
Czy myśli o mnie , czy tylko jak się samemu wyżywić ?
A może to tak , jak powiedział pan senator Romaszewski w Polsacie:
Jak się nie umie poradzic sobie z powodzią , to zabiera się za krzyż przed pałacem.
57
BLOG
Komentarze